Kobieta mieszkająca w Kołątajewie na długo zapamięta piątkowy poranek. Jak zwykle postanowiła odwieźć dziecko. Wczesnym rankiem ostro świeciło słońce prosto w przednią szybę, tym samym oślepiając kierującą. BMW kierowane przez kobietę uderzyło w zaparkowaną częściowo na poboczu lawetę.
Fiat Ducato po uderzeniu odjechał kilkadziesiąt metrów. Początkowo kierująca BMW i kierowca Mercedesa jadącego za nią myśleli, że Fiat włączał się do ruchu, a pijany kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia. Poza drogówką wezwano patrol prewencji i policyjnego przewodnika z psem.
Oświadczenie właściciela lawety posłużyło do faktycznych ustaleń, że samochód był zaparkowany, a jego przesunięcie nastąpiło w wyniku uderzenia. Pojazd najwidoczniej był pozostawiony bez zaciągniętego hamulca i wrzuconego biegu.
W kolizji nikt nie ucierpiał, ale… Właściciel BMW ubolewał, ponieważ długi czas szukał bezwypadkowego samochodu. Sąsiad na szczęście namówił go na wykupienie autocasco w wysokości około 3 tys. zł. Ostatnio jednak zastanawiał się czy z niego nie zrezygnować, bo tak dużo kosztuje. Ta historia pokazuje, że nawet pod domem może dojść do zdarzenia drogowego z naszej winy.