Mobbing w ostrowskiej komendzie policji? Sprawę bada prokuratura

Pamiętacie państwo historię policjanta, który „za karę” stał na ul. Głogowskiej przy przystanku? Przypomnijmy, że jego miejscem stania była studzienka kanalizacyjna, tak by przełożeni go dobrze mogli obserwować w kamerze od monitoringu. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie mobbingowania podwładnego policjanta przez ścisłe kierownictwo ostrowskiej komendy.

Pokrzywdzony policjant w piśmie do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu przedstawia w jaki sposób miał być mobbingowany. Najpierw bezpośredni przełożony miał nie tylko upokarzać podwładnego, ale również dopuścić się przemocy w postaci kopnięcia policjanta. I to nie w nogę, ale w głowę (lewa skroń). Poszkodowany funkcjonariusz doznał krwiaka lewej jamy bębenkowej i średniego ubytku słuchu ucha lewego (30 dB). Wszystko to działo się już w 2003 roku.

Trzy lata później rozpoczęły się problemy policjanta z kręgosłupem. Pogorszenie nastąpiło jednak po 19 września 2013 r., a to za sprawą wypadku komunikacyjnego, do którego doszło w czasie pełnienia obowiązków służbowych (policjanci wracali z Poznania). Wówczas stwierdzono naczyniaka w kręgu L4. Jak twierdzi policjant w piśmie do Komendanta Wojewódzkiego, wtedy nastąpił proces upokarzania go.

Doznane urazy spowodowały konieczność skorzystania ze zwolnienia lekarskiego L4. Wcześniejsza służba, zdaniem pokrzywdzonego policjanta, owocowała bardzo dobrymi osiągnięciami w służbie: ilość zatrzymanych sprawców na gorącym uczynku, a to owocowało raportami z prośbą o wyróżnienie i podarowanie nagrody.

Policjant w piśmie skarży się, że komendanta to nie interesowało, dlatego miał postanowić zrobić wszystko, żeby go poniżyć i upokorzyć, a w konsekwencji zwolnić.

– Mimo, iż nie całkiem wróciłem do zdrowia po wypadkach na służbie – powinienem być dalej rehabilitowany, postanowiłem wrócić do pracy, żeby nie dawać Komendantowi żadnych podstaw do obrażania mnie. Niestety i to nie pomogło, gdyż zwolnienie mnie ze służby patrolowej pieszej i zmotoryzowanej na 1 rok, jedynie pogorszyło sytuację. – kontynuuje policjant.

Kolejna część pisma przeraża. – (…) zostałem przeniesiony z rewiru dzielnicowych do referatu interwencyjnego. Już kiedy pakowałem swoje rzeczy z biurka byłem obrażany, popychany i usłyszałem „szybko się spakuj i wypierd**aj na ulicę, bo Naczelnik i Komendant chcą zobaczyć jak stoisz”.

I faktycznie policjant trafił na „posterunek stały” przy ul. Głogowskiej. Policjant twierdzi, że nie kazano mu się nigdzie stamtąd ruszać i stać bez ruchu. – Kiedy tylko stanąłem, otrzymałem telefon od dyżurnych, którzy ustawiali mnie po centymetrze w każdą stronę, abym był jak najlepiej widoczny w kamerze monitoringu. – opowiada zdruzgotany funkcjonariusz.

Kamera przecież powinna patrolować różne miejsca, a nie pilnować policjanta jak jakiegoś przestępcę. Przełożeni nie przejmowali się przedłożoną dokumentacją o problemach z kręgosłupem. Stanie w jednym miejscu przez 8 godzin jest bardzo bolesne. Dodajmy do tego smród spalin od samochodów ciężarowych czy padający deszcz i mamy scenariusz rodem z jakiegoś filmu o SB-kach.

Takie warunki pracy spowodowały wymioty i zawroty głowy. Komisja Lekarska orzekła 25 listopada 2015 r. znaczące pogorszenie się stanu zdrowia policjanta.

– Po pewnym czasie stania na ulicy, zaczęli podchodzić do mnie zainteresowani ludzie i robili sobie ze mną zdjęcia, pytając co zrobiłem, że tak mnie upokarzają. Moją sytuacją zainteresowały się media, które zaalarmowane doniesieniami mieszkańców, postanowiły nakręcić o tym reportaż. – pisze pokrzywdzony policjant.

– Jako, że sytuacja stała się dla Komendanta niewygodna, postanowił on szybko, iż tego dnia mam dzień wolny od służby i postawił na moje miejsce innego policjanta, który rozmawiał z telewizją, co oczywiście wyczyściło go z wszelkich podejrzeń – dodał.

Bohatera tej smutnej historii przeniesiono w okolice sklepu z dopalaczami, ale niedługo po tym całkowicie zlikwidowano „posterunek stały” – pomimo bardzo dobrych wyników pod owym sklepem przez tego policjanta – czytamy w piśmie.

– Kiedy zbliżałem się do osiągnięcia wieku emerytalnego, Naczelnik (na polecenie Komendanta) oświadczył mi wprost, że jeśli sam się nie zwolnię, to zrobi wszystko, żeby mnie zwolnić, do czego skutecznie dążył. – relacjonuje ostatnie dni w policji funkcjonariusz

Policjant nie umiał sobie już dłużej poradzić z bezpodstawnymi poniżeniami czy ubliżeniami ze strony Naczelnika. Doszło do tego, że poszkodowany miał już myśli samobójcze. Ostatecznie komendant rozkazem personalnym nr 3527/2015 z 21 X 2015 r. Komendant Wojewódzki Policji w Poznaniu zwolnił go ze służby z końcem miesiąca.

Poszkodowany policjant nie chce, żeby podobne historie spotkały innych czynnych stróżów prawa lub by, co gorsza, popełnił samobójstwo, dlatego też poinformował wszystkie możliwe instytucje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.