Totalnym brakiem rozumu wykazał się kierowca BMW z Ostrowa Wielkopolskiego, który w centrum miasta stracił panowanie nad autem i wpadł w przystanek przy kościele. Zdaniem świadka mógł jechać nawet 100 km/h.
Mieszkańcy kamienic przy ulicy Raszkowskiej zostali przed godziną 7 rano obudzeni przez samochód osobowy, który pędząc wpadł w poślizg, ściął latarnię i wpadł w wiatę przystanku autobusowego. Szczęśliwie jeszcze nie stali na niej ludzie wychodzący z niedzielnej mszy św.
Według świadków autem podróżowało czterech mężczyzn. Wszyscy oddalili się z miejsca zdarzenia pieszo. Wcześniej została uprzątnięta latarnia leżąca w poprzek drogi. Samochód został zaparkowany na chodniku. Kierowca nie zdecydował się na odjechanie z powodu elementów ocierających o oponę.
Na miejsce przyjechali strażacy, którzy przestawili latarnię z jezdni na chodnik, posprzątali szkło z rozbitej wiaty oraz otaśmowali uszkodzoną wiatę przystankową.
Rykoszetem dostał zaparkowany samochód, ale ewentualne ślady uszkodzeń będzie widać po osuszeniu karoserii.