Wszystkie Ryśki to fajne chłopaki – brzmi znane powiedzenie. Czy tym samym określeniem można nazwać Ryśka, który wszedł na drzewo i od trzech dni nie chciał z niego schodzić? Był do tego stopnia uparty, że trzeba było wezwać straż pożarną, ponieważ nawet micha z żarciem na niego nie działały kusząco. A może po prostu strach był większy i jak to zwykle bywa, łatwiej wejść niż zejść.
Ta nietypowa akcja wydarzyła się w niedzielne przedpołudnie kiedy to jedna z mieszkanek zaalarmowała straż pożarną mówiąc o kocie siedzącym na drzewie. Ostrowscy strażacy usłyszawszy, że kot od kilku dni nie schodzi, wysłali wóz bojowy na ulicę Armii Krajowej. Jeden ze strażaków, przy pomocy drabiny dostał się do kota. Ten przerażony nie za bardzo chciał dać się złapać i tym samym sobie pomóc. Jedna pewny chwyt strażaka zaowocował szczęśliwym finiszem akcji ratowniczej.
Na dole na kota czekała jego przybrana właścicielka, która zdradziła iż kot wabi się Rysiu. Jej zdaniem była to pierwsza taka przygoda kota. Pewnie już drugi raz nie wejdzie na drzewo, no chyba że będzie uciekać przed jakimś psem.