Gdyby pan rowerzysta jechał w kasku najpewniej zakończyłoby się tylko na otarciu dłoni. W tym przypadku dwóch znajomych objeżdżało rowerami kompleks Piaski-Szczygliczka. Robiąc ostatnie okrążenie, przy Parku Olbrzymich Owadów, sprawca wjechał przednim kołem w tylne koło drugiego cyklisty. Jeden z rowerzystów (wiek około 75 lat) przewracając się, zahaczył jeszcze o trzeciego rowerzystę jadącego z przeciwka, po czym upadł na asfalt uderzając o niego głową.
Na czole mężczyzny urósł krwiak. Poszkodowany nie stracił przytomności, ale cierpliwie poczekał na przyjazd karetki i policji. Po przeprowadzeniu wstępnej diagnostyki w karetce, pacjent zdecydował że nie chce jechać do szpitala, choćby na profilaktyczne prześwietlenie rezonansem głowy. Po wypełnieniu dokumentacji został wypuszczony z karetki i po krótkiej chwili wsiadł ponownie na rower.
Znajomy postanowił mu towarzyszyć w drodze powrotnej do domu. Niewątpliwie gdyby miał kask to by nie nabawił się takiego urazu.